Fot. screenshot YouTube (Polskie Radio)
„Jestem Matką Boską Różańcową. Trzeba w dalszym ciągu codziennie odmawiać różaniec. (…) Niech ludzie już dłużej nie obrażają Boga grzechami, już i tak został bardzo obrażony” – powiedziała Matka Boża podczas ostatniego objawienia w portugalskiej Fatimie 13 października 1917 roku. Oto jak ostatni dzień objawień fatimskich wspominała wizjonerka z Portugalii.
13 października 1917 roku wyszliśmy z domu bardzo wcześnie, bo liczyliśmy się z opóźnieniem w drodze. Ludzie przyszli masami. Deszcz padał ulewny. Moja matka w obawie, że jest to ostatni dzień mojego życia, z sercem rozdartym z powodu niepewności tego, co mogło się stać, chciała mi towarzyszyć.
Na drodze sceny jak w poprzednim miesiącu, ale liczniejsze i bardziej wzruszające. Nawet błoto nie przeszkadzało tym ludziom, aby klękać w postawie pokornej i błagalnej.
Gdyśmy przybyli do Cova da Iria koło skalnego dębu, pod wpływem wewnętrznego natchnienia prosiłam ludzi o zamknięcie parasoli, aby móc odmówić różaniec. Niedługo potem zobaczyliśmy odblask światła, a następnie Naszą Panią nad dębem skalnym.
- „Czego Pani sobie ode mnie życzy?"
- „Chcę ci powiedzieć, żeby zbudowano tu na moją cześć kaplicę.
Jestem Matką Boską Różańcową. Trzeba w dalszym ciągu codziennie odmawiać
różaniec. Wojna się skończy i żołnierze powrócą wkrótce do domu".
- „Ja miałam Panią prosić o wiele rzeczy: czy zechciałaby Pani uzdrowić
kilku chorych i nawrócić kilku grzeszników i wiele więcej".
- „Jednych tak, innych nie. Muszą się poprawić i niech proszą o przebaczenie swoich grzechów".
I ze smutnym wyrazem twarzy dodała:
- „Niech ludzie już dłużej nie obrażają Boga grzechami, już i tak został bardzo obrażony".
Znowu rozchyliła szeroko ręce promieniejące w blasku słonecznym. Gdy się
unosiła, Jej własny blask odbijał się od słońca. Oto, Ekscelencjo,
powód dlaczego zawołałam, aby ludzie spojrzeli na słońce. Zamiarem
moim nie było zwrócenie uwagi ludzi w tym kierunku, gdyż nie zdawałam
sobie sprawy z ich obecności. Zrobiłam to jedynie pod wpływem impulsu
wewnętrznego, który mnie do tego zmusił.
Kiedy Nasza Pani zniknęła w nieskończonej odległości firmamentu,
zobaczyliśmy po stronie słońca św. Józefa z Dzieciątkiem Jezus i Naszą
Dobrą Panią ubraną w bieli, w płaszczu niebieskim. Zdawało się, że św.
Józef z Dzieciątkiem błogosławi świat ruchami ręki na kształt krzyża.
Krótko potem ta wizja zniknęła i zobaczyliśmy Pana Jezusa z Matką Najświętszą. Miałam wrażenie, że jest to Matka Boska Bolesna. Pan
Jezus wydawał się błogosławić świat w ten sposób jak św. Józef.
Zniknęło i to widzenie i zdaje się, że jeszcze widziałam Matkę Boską
Karmelitańską".
Podobał Ci się artykuł? Wesprzyj Frondę »
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz