środa, 26 grudnia 2012

Nieumiarkowane świętowanie


Łukasz Karpiel, Michał W. Bieleński

„Wielu bowiem postępuje jak wrogowie krzyża  Chrystusowego (…) Ich losem – zagłada, ich bogiem – brzuch/Flp 3,18/

Nieumiarkowane świętowanie


Data publikacji: 2012-12-25 01:00

Data aktualizacji: 2012-12-26 10:44:00


<b>Nieumiarkowane świętowanie</b>
fot.Xinhua/ZUMApress.com




Z czym kojarzą Ci się Święta Bożego  Narodzenia? Niestety, wielu - nawet praktykujących - katolików odpowie, że  przede wszystkim z jedzeniem. Uginający się pod ciężarem posiłków świąteczny  stół, wyrafinowana, ale przecież postna wigilia, prezenty, wśród których  poczesne miejsce zajmują słodycze, na stałe wpisały się w krajobraz „polskich świąt”. Warto przy tej okazji zastanowić się naszym stosunkiem do jedzenia. Być może zapomnieliśmy, a współcześni kaznodzieje rzadko nam o tym przypominają, iż nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu znajduje się wśród grzechów  głównych.




Grzech ten potrafi przybierać bardzo  podstępne i niedające się łatwo zidentyfikować oblicze. Interesującą i bogatą w  treści skłaniające do refleksji, definicję łakomstwa podaje „Wykład Nauki  Chrześcijańskiej” św. Roberta Bellarmina. „Łakomstwo jest przywiązaniem  nieporządnym do bogactw, a zależy na trzech rzeczach. Najprzód, na pożądaniu  cudzego nie przestawając na swoim. Po wtóre, na żądzy mienia więcej niż dosyć, i  na sknerstwie w oddawaniu ubogim rzeczy zbywających, do czego obowiązani  jesteśmy. Po trzecie, na zbyt wielkim przywiązaniu do własnych rzeczy, chociażby ściśle potrzebnych; co się stąd poznaje, jeśli kto nie jest gotów poświęcić całe  mienie swoje dla chwały Bożej, jeśliby tego było potrzeba. Dlatego to Paweł  święty powiada iż łakomstwo jest niejako bałwochwalstwem (do Efez. V, 5), bo łakomca przekłada majętność swoją nad Boga, kiedy woli utracić raczej Boga  aniżeli rzecz swoją. Grzechy pochodzące z łakomstwa są liczne, jako to:  złodziejstwo, oszustwo, ucisk, okrucieństwo względem ubogich”.

 

Atak na czystość

Demon obżarstwa namawiający do  nieumiarkowania maskuje swoje działania w bardzo perfidny sposób. Ciągle jednak  warto przypominać sobie o „ilościowym” wymiarze tego grzechu. Skutki jego  praktykowania są dość łatwo dostrzegalne – otyłość, choroby, złe samopoczucie.  Ten wymiar grzechu ma także swoją ukrytą płaszczyznę destrukcyjnego działania na  sferę duchową. Nasz apetyt stanowi o naszej umiejętności samokontroli. Jeśli nie  potrafimy zapanować nad naszą dietą, to prawdopodobnie nie jesteśmy w stanie  kontrolować innych aspektów naszego życia. Przesyt i obżarstwo bywa „przygotowaniem amunicji” do ataku na czystość. Do takich wniosków doszli  zarówno żyjący w IV wieku mnich i mistyk Ewagriusz z Pontu jak i św. Robert.  Również XX-wieczny brytyjski pisarz C.S. Lewis ukazywał ten nieoczywisty na  pierwszy rzut oka związek. Rzadko w refleksjach nad zachowaniem czystości  podejmuje się problem właściwej i umiarkowanej diety, z wielką szkodą dla życia  duchowego. Czasem proste przyglądnięcie się swojemu menu, zarówno pod względem  ilościowym jak i jakościowym może być odpowiedzią na pytanie – jak to się stało,  co za siła pchnęła mnie do takiego czynu?

 

Asceza pychą podszyta

Wobec tego oczywistym wydaje się wniosek, że  jednym z najskuteczniejszych i najbardziej znienawidzonych przez szatana środków  do walki z obżarstwem jest asceza. Cnotą, którą trzeba praktykować, by nie  podążać drogą, którą chce nas prowadzić demon obżarstwa, jest umiarkowanie.  Jednak i tu narażeni jesteśmy na zwodzicielskie działanie Złego. Dziś, kiedy  powszechny jest kult ciała wyrażający się w stosowaniu różnorakich diet,  głodówek itp., ten wymiar obżarstwa jest szczególnie aktualny. Co ciekawe  problem ten dostrzegał również Ewagriusz z Pontu, identyfikując go jako demona  radykalizmu ascetycznego.

 

Uległy mu mnich chce naśladować radykalnych  mistrzów i jednocześnie, aby nie ujawnić własnej słabości, odmawia przyjęcia  pomocy innych. Mnich poszczący ponad miarę koncentruje się na swoim  pseudodoskonaleniu i zapomina o potrzebach innych ludzi. Cała asceza nie zbliża  do Boga, ale od Niego oddala. Prawdziwym jej źródłem jest bowiem pycha, która  nie bez przyczyny otwiera katalog grzechów głównych.

 

Wyrafinowanie. Skryte oblicze  nieumiarkowania

Aby jeszcze pełniej, choć bez wątpienia  daleko od doskonałości, zdemaskować podstępne działanie demona obżarstwa trzeba  skierować uwagę na jeszcze inne jego oblicze. W jego zdemaskowaniu pomocne  będzie sięgnięcie do dzieła prof. Plinio Corrêa de Oliveira pt. „Rewolucja i  kontrrewolucja”.

 

Doktor Plino uważa, że „w XIV w. dała się zauważyć w chrześcijańskiej Europie zmiana mentalności, a w wieku XV stała się ona jeszcze bardziej widoczna. Pragnienie ziemskich przyjemności stało się palącą żądzą. Rozrywki stawały się coraz częstsze i coraz bardziej wystawne,  pochłaniając nieustannie umysły. W strojach, manierach, języku, literaturze i  sztuce, narastająca tęsknota za życiem wypełnionym rozkoszami wyobraźni i  zmysłów przyczyniała się do postępującego manifestowania zmysłowości i  miękkości. Krok za krokiem, powaga i surowość poprzednich czasów traciły na  wartości. Wszystko zmierzało ku wesołości, powabowi i świętowaniu”.

 

Czy współczesne kobiety i mężczyźni katujący  się niezliczonymi dietami, wylewający hektolitry potu na siłowniach nie  zachowują się podobnie? Samo dbanie o zdrowie jest jak najbardziej chwalebne i  obowiązek taki wynika z V przykazania, ale czy oddawanie czci ciału i dążenie do  jego nadnaturalnej doskonałości nie wynika z szatańskiego podszeptu wyrażającego  zachwyt nad sobą  -„któż jak ja”, zamiast „któż jak Bóg”? Jest to jednak  jedna z wielu dramatycznych konsekwencji rugowania Boga z życia współczesnych  ludzi. Pustkę wywołaną odejściem od Stwórcy bardzo szybko wypełniają różnorodne  pseudoduchowe poszukiwania prowadzące na manowce cuchnące siarką.

 

Gdyby słowa brazylijskiego myśliciela  spróbować zastosować do naszych rozważań o obżarstwie i przenieść je na grunt  współczesny, łatwiej dostrzeżemy kolejne niebezpieczeństwo płynące z grzechu  nieumiarkowania – wyrafinowanie. Osoba domagająca się od konsumowanych posiłków,  by stanowiły dla jej podniebienia rozkosz i powtarzalną przyjemność wcale nie  musi ulegać „ilościowemu” wymiarowi obżarstwa. Wręcz przeciwnie, niewielkie  ilości posiłku znamionują jego elitarność i dostarczają per se zmysłowej przyjemności. Z czasem okazuje się, iż to, co smakowało i dostarczało  radości, już nie wystarcza. Nie zaspokaja pragnień. Poszukiwaniu tego „właściwego” smaku, który prawdopodobnie istnieje tylko w głowie osoby  szukającej, jest skazane na porażkę, gdyż jest on produktem wyobrażeń i  wspomnień. Daje jednak doskonałą okazję do zaburzenia np. relacji między  małżonkami , czy wzbudzenia gniewu płynącego z niezaspokojonego pragnienia „doskonałego smaku”.

 

Parający się gotowaniem może dość łatwo ulec  pysze wypływającej z niepowtarzalności swego talentu przekładającego się na  zadowolonych gości i poczuciu wyższości nad tymi, którym „słoń nadepnął na  język”.

 

Bylejakość w  natarciu

Odbiciem wyrafinowania w krzywym zwierciadle  jest odwracająca naszą uwagę od doskonałości Stwórcy, straszna choroba XX  wieku,– bylejakość. Dotyka ona także w sfery konsumpcji. Wystarczy uważnie  przyjrzeć się temu w jaki sposób i gdzie spożywane są posiłki. Refleksja nad ich  jakością także nie skłoni do optymizmu. Zanika tradycja wspólnych posiłków, w  domach rozpanoszyły się ławy i inne wyroby „stołopodobne” nieskłaniające do  celebracji posiłków. Plastikowe widelce i noże, talerze, ceraty, a na nich  brzydkie, niedbałe i niesmaczne posiłki. Byle szybciej zapełnić  żołądek.

 

Nasze kubki smakowe zatrute jedzeniem  maszynowym i „fastfoodowym” coraz trudniej rozróżniają smaki. Prostota zamieniła  się w prostactwo, a ono odbiera nam godność stworzenia Bożego. Powstaje  rozkoszny wręcz teren dla diabelskiego działania. Rodzina, która się nie spotyka  i nie rozmawia, nie może długo opierać się szatańskiemu atakowi. Zbyt często  ludzie zapominają, że to co jedzą oraz to w jaki sposób to robią, ma wpływ na  ich życie duchowe. Bylejakość bardzo szybko zdobywa kolejne przyczółki i  tryumfalnie wbija swój sztandar na zajętych terenach, przenikając ze sfery  konsumpcji do sfery życia duchowego.




Święta, święta i …

Kolorowe magazyny, szczególnie w okresie  przedświątecznym koncentrują naszą uwagę właśnie na kulinarno-estetycznym  aspekcie celebrowania tych wyjątkowych dni. Pomija się lub zbywa kilkoma słowami  właściwą treść świąt. Konsumpcjonizm, będący współczesną odsłoną grzechu  nieumiarkowania, znajduje w poprzedzających Święta dniach wielu aktywnych „wyznawców”. Nawet osoby nieskłonne do zakupowych szaleństw ulegają szałowi  zakupów. Dla zakupoholików nadchodzi okres szczególnego wzmożenia swej  zaburzonej aktywności mobilizowanej przez usprawiedliwiające „przecież są  święta”. Koszyki pełne zakupów, pełne parkingi w galeriach handlowych to  najbardziej widoczne objawy tej choroby. Ileż z tych rzeczy naprawdę potrzebujemy, a w przypadku ilu zakup wynika tylko z ulegania podszeptom demona  nieumiarkowania?

 

 

Łukasz Karpiel, Michał W.  Bieleński


 




boże  narodzenie ,      obżarstwo ,      świętowanie ,      ewagriusz z pontu ,      św. robert ,      nieumarkowanie w  jedzeniu ,      post ,      c.s.  lewis


Read more: http://www.pch24.pl/nieumiarkowane-swietowanie,10969,i.html#ixzz2GBQWlDom

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nabożeństwo pierwszych sobót miesiąca

Nabożeństwo pierwszych sobót miesiąca ...